Ufała ludziom bezwzględnie, bo tak ją wychowano, zakładała, że każdy z natury jest dobry, wiedziała, że na świecie istnieje zło, ale sama starała się nikogo nie ranić, więc nie spodziewała się, że ktoś to zrobi z premedytacją, wierzyła w dobro i cieszyło ją to, że żyje... poznała go spotykali się kilka miesięcy... oszukał ją, zabrał wszystko, serce, duszę, szacunek do samej siebie i światło, które w niej było, powiedział, że jest naiwna, że jest prawdziwa i że to bardzo źle w dzisiejszych czasach...
Więc głupotą jest to, że Cię kochałam??
Prawdziwą, najszczerszą miłością??
Więc to wszystko oznaka słabosci??
zmieniłam się, nadal nie mogę odnaleźć blasku który kiedyś we mnie był, ale nadal wierzę, że kiedyś będę taka jak kiedyś zanim Cię poznałam, zanim tak bardzo zniechęciłeś mnie do ludzi...