Tyle kobiet, które znam, cały czas skanduje niby to "wielkie" i "przyszłościowe" hasła o równouprawnieniu i wolności płciowej...
Idzie za tym całkiem pokaźny korowód obelg i rasizmu, gdy równouprawniona kobieta nie zostanie przepuszczona w drzwiach i nie zwolni się jej miejsca w MPK. I słyszę tylko jak to mężczyźni są okrutni, mówią że kochają i porzucają dla pierwszej lepszej z fajną dupą. Która z nich - z tych "wyzwolonych kobiet" - pomyślała, że jej płeć robi dokładnie to samo...? Porzucają "ukochanego" dla całego świata innych mężczyzn.
MÓJ komentarz jest MOJĄ subiektywną opinią, więc wyraża MOJE czarno-białe poglądy. Podobnie jak myśl Fileusa. Jako artystka mogę rzec, że to właśnie wielość czarno-białych opinii daje nam piękne odcienie szarości. ;)
Ja do feministek nie należę i ujmę to tak: jestem za równouprawnieniem w pracy itp., ale w życiu codziennym to mężczyzna powinien być podporą dla kobiety, nie odwrotnie. O ile ją szanuje i dobrze z nią postępuje, wszystko jest w porządku. Natomiast kobieta- trzeba przyznać- nie powinna być kurą domową, dodatkiem do męża, tylko dodawać życiu pikanterii. Nic nie jest czarno-białe. ;)