Hm, teraz powiem może coś kontrowersyjnego, ale poniekąd spełniło się to, o czym sam pisał... Wg niego "ostani chrześcijanin umarł na krzyżu", czyli cała nauka Chrystusa została po jego śmierci mniej lub bardziej wypaczona przez ludzi i ich "interpretacje". To samo stało się z nauką Nietzschego... Ludzie z największego dobra potrafią uczynić najbardziej śmiercionośną broń, tacy po prostu już jesteśmy...
Sensu nie ma w tym, że coś nas boli (pomijając czysto fizjologiczną funkcję "ostrzegawczą" bólu). Przyczyna jest zawsze, ale to inna para kaloszy. To my nadajemy właściwy sens temu, co nas boli, poprzez uczenie się na błędach i konstruktywne wykorzystanie "nauki", jaka płynie z cierpienia, czy to naszego, czy to innych ludzi.