Podpisuję się pod słowem "niestety". Jego kluczowość nadaje sens tej myśli. Wg mnie przyjaźń przeradzająca się w miłość jest tym 'tworem", o który warto zabiegać. Sama przyjaźń, ma szanse długiego przetrwania. Sama miłość, (bez przyjaźni )...wiadomo, czym się kończy
obiektywizm vs subiektywizm? Rozumiem, że masz już całe 20 lat i bez wątpienia potrafisz rozwiązać problem, który nurtuje wszystkich filozofów od paru tysięcy lat, ale nie mam ochoty, wybacz ;). Chciałem jedynie powiedzieć, że czasem warto wyjść poza własne granice, spojrzeć szerzej a nie iść przed siebie z klapkami na oczach jak ten cholerny wałach. Powiedzieć chciałem właśnie, chyba to, bądź jakiś inny równie podniosły bezsens, sam już nie wiem. Dobrego dnia ;)
Jak zwykle wszystko mierzysz jedynie swoją miarą Asmodeuszu i to dobrze bo w końcu: "każdy jest miarą swojego wszechświata"(czy jakoś tak), szkoda jedynie, że Twoja jest tak niewielka.