To już zaczyna pachnieć paranoją.. Gdy usycham ty wytrwale mnie pielęgnujesz A gdy jest już ze mną dobrze Odjeżdżasz.. stajesz na swoim "bezpiecznym torze" A ja wraz z twoim zniknięciem na powrót obumieram a ty wracasz, troszczysz się bym w końcu "zakwitła".
A później ja gdy czuje że cię tracę znowu się rozpadam..
Jednak ty już zrozumiałeś, że z każdym kolejnym razem co raz trudniej jest mnie złożyć...
więc już nie wracasz..
Koniec..
opuściłeś małą..chorą "róże", bo zafascynował cię nowy, nie zepsuty jeszcze gatunek..