Tam, gdzie zabraknie miłości i dobra, zawsze pozostaje miejsce na empatię, zasady, ludzką przyzwoitość, miłosierdzie. Gdy tego zabraknie, kończy się człowiek.
Ci, którzy zostali doświadczeni brakiem człowieczeństwa cierpią w dwójnasób.
Wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni, wszyscy. Nie zrzucajmy winy tylko na ojczyma i bierną matkę. Oni nie żyli na prerii, gdzie w promilu 100 km ani żywej duszy. Rodzina, sąsiedzi, wychowawca, policja, panie z MOPSU, jego koledzy itd Zawsze zadaje sobie pytanie, co ja zrobiłbym więcej? Czuję się podle i winny. Nie uratujemy całego świata, ale w dobie komputerów człowiek taki samotny, dziecko, które rok wcześniej w pidżamie ucieka z domu, to już ostatni dzwonek i sygnał, że jest źle. Jedyne pocieszenie, to, że ostatni m-c nie cierpiał. Fizycznie, psychicznie. Użalamy się nad sobą, a gdzieś obok...