Myśl mija się z prawdą. Miłość warunkowana jest podświadomością i instynktami.
Dżusta świetnie napisałaś, z inwentarzem :) Mój musiał zaakceptować moją drużynę psów, szczurów i ptaszników, i jeszcze kupił mi królika, i chomiki ;) Ale my jesteśmy świrnięci, grono zwierząt napędza nas pozytywnie do życia.
Tak...Szczególnie na początku,kiedy ktoś wydaje się nam idealny bo ledwo go znamy...Kochamy wręcz bezgranicznie, potem poznajemy go lepiej i....SZOK przecież wydawał się doskonały, a nie jest... I tu największa sztuką jest pokochać pomimo wad :)
Ja jako ciągle bujająca w obłokach romantyczka potrafiłam miesiącami wzdychać z miłości do prawie obcego faceta, całymi dniami o nim rozmyślać ,i płakać z powodu mojej nieodwzajemnionej miłości (a nawet nie starałam się żeby była jednak odwzajemniona) Mogłabym nawet wtedy wskoczyć za Nim w ogień, a kiedy go poznałam lepiej gościu okazał się denerwujący i głupi...I od razu zapominałam o "wielkiej miłości" do Niego :D
Trochę się rozpisałam, ale twoja myśl tak nastroiła do tych wspomnień...:)
Eh ta romantyczna miłość...Wiersze się pisze dla niej, a jak przyjdzie co do czego to byśmy się pozabijali z naszymi "ukochanymi" :)
z psychologicznego punktu widzenia jest podobnie (oczywiście jest wiele teorii) nienawiść, nietolerancja np do gejów rodzi się (wg jednej z teorii) z głęboko nieuświadamianych kompleksów powstałych na skutek niepewności co do własnej orientacji seksualnej innymi słowy nienawidzimy gejów gdyż lękamy się świadomości iż każdy z nas w głębi jest biseksualny, a fakt że jest akurat hetero to splot wielu czynników (czyli przypadek)