O to to to.. Mało tego, pluje nam w twarz i mówi: nie nie, to nie deszcz, zap..dalaj.. A wtedy idzie łatwo i mobilizacja się znajduje i wewnętrzna siła. Jakoś tak doszedłem do wniosku, że ludź woli pokornie przyznać się do swojej nieumiejętności licząc jednocześnie na jakąś supermoc z góry.. niż przyznać się i spytać Tego na górze co dalej. A dalej to jest pot krew i łzy.. I czekający na mecie Bóg. On może nie wybacza tych straconych okazji.. Ale czeka cierpliwie.