Stoję zdesperowany z wymierzonym w pierś ukochanej rewolwerem. Nerwowo pociągam nosem, odbezpieczam. Krzyczę z całych sił: „pokochaj mnie bo Cię zabije”. Mój krzyk niesie się pomiędzy zawszonymi, obskurnymi blokowiskami, i echo powracające nie wiadomo skąd. Ona… bliska szaleństwa… gotowa zgodzić się na wszystko. Wtedy coś… jakby całkiem nie stąd. Słyszę czyjś głos. Czysty… jak źródło. Jak kropla krwi na świeżym śniegu. Wtedy zdaje sobie sprawę, że to nie jest głos ludzki. To mój Anioł stróż. On mi szepta: „Przegrałeś, masz jej skórę, lecz nie serce”
Ta myśl jest jak apel do tych, co myślą, że przy pomocy przemocy można wszystko i wszystkich mieć. Bardzo podoba mi się zastąpienie Sumienia, głosem Anioła Stróża.
żeby żyć wiecznie , trzeba wiedzieć po co się żyje , mieć cel . a szukanie celu i sensu samego siebie jest bez wątpienia najtrudniejszą drogą , pełną przeszkód które można pokonać walcząc . Pozdrawiam !
hm. Więc poprawkę nanoszę : Ci z zagłuszonym sumieniem,ci którzy słuchają sumienia,i ci którzy słuchają sumienie gdy twierdzą,że to słuszne. pogmatwałam,ale do zrozumienia tego nie trzeba wiele :)
Wiesz .. w teraźniejszości trzeba samemu zdecydować czy sumienie mówi to co jest wg. nas dobrym wyborem. To my mamy wybierać a nie sumienie. na to też trzeba wziąć poprawkę :)