Menu
Gildia Pióra na Patronite

Słyszałam dziś rozmowę na temat ludzi homoseksualnych i heteroseksualnych.
A potem uczyłam się matematyki.
I naszła mnie dosyć abstrakcyjna myśl.
A mianowicie, postawiłam miłość na jednym szczeblu z matematycznym równaniem.
Jak to wymyśliłam? A no tak:
Mamy dwa symbole: x i Y. Załóżmy, że
x = mężczyzna
y = kobieta
Jako że człowiek, to człowiek i bez względu na to jakiej jest płci wciąż człowiekiem pozostaje obydwa symbole przyjmują tą samą wartość, np. 1
Skoro mają tą samą wartość to:
x+y
x+x
y+y
Daje ten sam wynik, jakim w tym przypadku jest miłość.
Wszystko ładnie, pięknie, ale przyjaciółka zapytała mnie "A co z minusem?"

Znalazłam wytłumaczenie.
np.

x+y=miłość
Dwoje ludzi daje miłość.

Gdy przeniesiemy jeden z symboli na drugą stronę (Tak jak w twierdzeniu Pitagorasa, gdzie nie znamy wartości jednej z przyprostokątnych):

Miłość-x=y
Miłość bez jednego człowieka to drugi człowiek, który jest samotny.

Taka o, matematyka uczuć.

441 wyświetleń
10 tekstów
0 obserwujących
  • atlantyda

    3 October 2009, 22:35

    Lepiej na odwrót X- kobieta, Y- mężczyzna...tak z biologicznego punktu wiedzenia (chromosomy, jeśli nie jest jasne o co mi chodzi) hehe...Wiem wiem, czepiam się...Myśl...hmmm...ciekawa ;)

  • Doreen

    3 October 2009, 22:03

    nie cierpię matematyki, nigdy jej nie rozumiałam...a to połknęłam z chęcią :)

  • stokrotkatwoja

    3 October 2009, 19:22

    to najdłuższa "ciekawa" myśl jaką widziały me oczy... nie podoba mi się : )

  • 3 October 2009, 19:00

    Ciekawe

  • Maniulka

    3 October 2009, 18:43

    świetna myśl:)
    duży plus:)

  • 3 October 2009, 18:41

    Bardzo ciekawa myśl. :)