Rozumiem to dość prostolinijnie. Oddajemy kawałki serca innym ludziom, okazując im dobroć i miłość, lecz jednocześnie nie uważamy tego za coś wystarczającego, bo nikt nie wziął w całości, itp. Ogólnie myśl wg mnie traktuje o niezaspokojeniu człowieka wobec jego własnych, niewielkich, ale znaczących aktów serdeczności.