Cóż Twe argumenty trafiły do mnie i pozostaje mi tylko stwierdzić, że w dużej mierze masz racje..I podziękować za ciekawe spostrzeżenia, które doprawdy dały mi do myślenia:)
... tak, brak zainteresowania na tym najniższym szczeblu... brak pytań i otwartych odpowiedzi... a dotyczy to obu stron... nie jednej czy drugiej, lecz obu stron... to wspólny grzech...
Często jest tak, że człowiek niezauważalnie buduje w sobie "incepcje**" i gdy zaczyna wysyłać widoczne oznaki dla otoczenia, zwykle już za późno. Jednak on sam potrafiłby wychwycić ją zawczasu. Wytrawny ogrodnik pozna ziarno, lub zarodek chwastu i usunie go za w czasu. Człowiek z boku, powie: "ale to pole jest zaniedbane" jak niepożądane rośliny osiągnął 20cm...
** - czyli nieświadomą myśl o dużej sile, która pozostaje uśpiona i uaktywnia się gdy trafi na podatny grunt.
Uważasz, że problem może się zacząć od jakiejś drobnostki i szczegółu, tak? pewnie masz rację, ale jak sam zauważasz te osoby same kryją w sobie to i druga osoba nie jest przecież w stanie domyślić się, że tamtemu człowiekowi czegoś brakuje.. I często nie jest to wynik ich ignorancji czy braku zainteresowania, ale murem niedopowiedzeń i przemilczeń postawionym przez tamtego człowieka. Problem więc tkwi w tym, że nie potrafimy szczerze rozmawiać, tak?
... moment gdy zaczyna się już mówić o śmierci to czasem już jest za późno... wtedy to już proces głębiej skomplikowany psychologicznie... często zaczyna się to dużo wcześniej, od szczegółów o których się wstydzimy mówić bo postrzegamy je jako nieważne lub jako fanaberię godną dziecka... trudno to tak wytłumaczyć... może przykład z innej beczki... kiedyś czytałem wynurzenia psychologa rodzinnego na temat jego praktyki... podła jakieś przykłady... jeden był o rozpadzie małżeństwa... mąż miał kochankę więc starał się psycholog dojść dlaczego [...]
Tak to prawda istnieją symptomy, które pojawiają się u osób mających myśli samobójcze np. częste mówienie o śmierci, fascynacja śmiercią, ale zauważ że wiele osób, które też wykazują te objawy nigdy nie targną na swoje życie. Bliscy też tak jak piszesz mogli nie zauważyć ich po prostu, ale to nie znaczy, że tego nie chcieli więc nie zobaczyli..Choć pewnie i tak się zdarza, ale zauważ iż wyparcie to proces głębiej skomplikowany psychologicznie.
... a przynajmniej część z nich tak może podchodzić do tego miłosierdzia, nawet podświadomie... w końcu ochrona własnego życia jest w nas zakodowana genetyczni, moralnie i religijnie...
... a le to tak na marginesie... ten drugi problem jest ciekawszy... nawet psychologowie mówi już od dłuższego czasu, iż każdy samobójca daje znaki, że coś takiego ma w planie... a my tego nie widzimy...
Wiesz w tym zaproponowanym przez Ciebie spojrzeniu na miłosierdzie jest coś. Chyba masz rację, że samobójcy ufają, że Bóg im wybaczy ich czyn..na pewno, że jest On bardziej miłosierny od nas ludzi.. Co do drugiego problemu muszę go jeszcze przemyśleć..