Acedia. Tak ją nazywali starożytni specjaliści od duchowości. W dzisiejszym wydaniu żeruje szczególnie skutecznie na rozdźwięku między marzeniami/pragnieniami a rzeczywistością. Efekt cywilizacji uzależnienia od "popkultury" jako wyznacznika wartości. Na braku "spełnienia" w czymś co niejednokrotnie zostało w nas sztucznie wywołane, podstępnie "zasiane" i pielęgnowane w marzeniach jako warunek konieczny do bycia szczęśliwym.
A może jest to kwestia dziedziczenia traum z pokolenia na pokolenie? Może nabywane traumy podczas życia, od których nikt nie jest w stanie się ukryć? Nie każdy ma wielkie marzenia czy plany. Nie każdy potrzebuje "spełnienia" sztucznie wywołanych celów. Szczęście to pojęcie względne. Każdy odbiera je inaczej. A choroba jaką jest depresja zabiera nam radość z tego co ją przynosi. Nie jest często zależna od tego co mamy, czy chcemy. Jest wynikiem na przykład: braku serotoniny w mózgu, traumą, silny stresem, zmęczeniem itd. Łatwo wszystko uprościć do marzeń/oczekiwań... ale to nie jest proste. Choroby psychiczne, emocjonalne czy fizyczne nie są proste.
Żadna choroba nie jest sprawą prostą i zawsze indywidualną. Nie stawiam nikomu diagnozy, a posłużyłem się najbardziej "obiecującym", "w naszych czasach", trendem. Można o tym przeczytać w naukowych opracowaniach/książkach. Mamy do czynienia z chorobą "cywilizacyjną", wynikającą właśnie z "przebodźcowania" oczekiwań wobec "życia" (i rozczarowań "własną" osobowością). Jak to możliwe w 21 wieku? Poczucie samotności i wyobcowania w dobie globalnej wioski, i łatwego dostępu do informacji. Przemęczenia i stresu gdzie nie trzeba siłą ani przemocą "polować" by zapewnić sobie godny byt. [...]
.....mądrze napisane.....ale ......to nie takie proste ...i nie tak oczywiste.......depresja nie jest do sklasyfikowania .........i często bywa z nami na zawsze .......i często też prowadzi do szaleństwa w najgorszych i najgłębszych przypadkach ......ale co ja tam wiem.......😊ja tu tylko czytam......😊