Rozszarpuję w sobie codzienność, jakbym chciała być wieczna, już nie koi ran największy ból, zadawany sobie po trochu życiem. Szukam nadaremnie sposobu na uśmiech, wykręcam łzy do sucha, a potem zasypiam w twoich ramionach z myślą, ja głupia.
Cóż, niektóre sprawy, rzeczy skłaniają do "wielkich" przemyśleń, tak mi się zdaje na wstępie, potem to jakieś użalanie bardziej niż refleksje. Ale jakieś wnioski na pewno wyciągam ;). I przede wszystkim jakaś ulga, ale wiem Anno, że to niezbyt dobry sposób na miłą codzienność ;) Co do ramion, miło w nich ;) Marjanie, Jeryku, jak już lecą te łzy, to miejsce się znajdzie, gdzieś przytłoczone ;) Marcinie, dla takich słów to mogłabym ryczeć i ryczeć ;)