Moim celem zawsze było być lepszym rodzicem niż są moi rodzice. I choć w moich oczach byli najlepsi, to wiem, że można a może i nawet trzeba czasem stawiać sobie tę poprzeczkę dużo wyżej.
Ach ci amerykańscy uczeni... :P Jest w tym dużo prawdy, ale nie cała. Rodzice często zapominają o sobie, bo "dziecko jest najważniejsze". Tylko to dziecko potem jest świadkiem psującej się relacji, kłótni, przemocy... patologii... to już chyba lepiej, żeby sobie popatrzyło na... bzykanie. :D
Fajna myśla, bardzo potrzebna, szczególnie w ustach KOBIETY, mądrej, bo tak Cię widzę. :) Tylko się nie rozklej. ;)
Dla mnie rodzicielstwo to nie tylko wychowanie dziecka, ale i (między innymi) tworzenie więzi. Amerykański pediatra stworzył termin "attachment parenting", który mówi właśnie, jak ważna jest bliskość, i jaki ona ma wpływ na przyszłość dziecka.
Rodzicielstwo, to nie jest nazwisko wpisane na akcie urodzenia.
Dlaczego napisałam, że jest to jeden z większych testów? Bo często właśnie brakuje już tego czasu spędzanego sam na sam z mężem czy też żoną. Nie wszyscy mają to szczęście, że babcie zajmują się wnukami a rodzice wychodzą na kolacje, idą do kina, i bzykają się w aucie na jakimś odludziu, albo chociaż w kuchni, czy gdzieś tam. ;) (Tu też daje tylko pierwsze z brzegu przykłady.)
To jest właśnie taki test codzienności. Potrzeby dzieci stają się jakby ważniejsze. (Nie mylić z zachciankami.)
Ale duże dzięki za odzew. :) Pozdrawiam wszystkich.