przybył don trykot do kraju dzikiego w rozmówki zerknął widząc stajennego - geremka upoić, koniu dać owsi.. owsika... owsi... odro.. konia odrobaczić parkingowy podał mu kwitek - nie obrażaj mnie chamie, rycerz nie przyjmie od ciebie waszej, dzikiej waluty - co za debili nam ta unia przysyła - pomyślał parkingowy wtem z rżeniem wściekłym dęba stanął rumak czerwony zsiadł z niego lichwiarz miejscowy rzucając cugle parkingowemu bez jednego słowa zobaczył to trykot i rzucił swoje pijakowi przy koniach, lecz ten ich nie złapał rycerz dostrzegł niewiastę przedziwnej urody której garderobę szarpał w upale wiatrak powietrzem niespokojnym koń załamany sam się zaparkował don trykot miecza chciał dobyć, by czci damy bronić lecz w dzikim kraju miecz zmienił właściciela pobiegł tedy oczarowany dziewczęcia paradontozą - tyś jest mym snem, o białogłowo dziewczyna splunęła przez przerwę między zębami i romantycznie zakwiliła: - stówka, ćwoku i żadnego targowania
".. bo fantazja jest od tego, aby bawić się na całego.. la la la la ..." Stawiam na załamanego konia, zdecydowanie pozytywny bohater opowieści ;D Nie ulega wątpliwości, że talent w dowcipie ukryty godzien orderu uśmiechów stu. Więc niniejszym dekoruję Cię. Świetny tekst Artur. Pozdrawiam :)