Przemawiali w języku mojej duszy, odgadując nawet znaczenie mych snów. A gdy mówili językiem mego serca, każda rana przestawała sprawiać ból. Swoją grą świateł na nocnym niebie łagodzili każdą tęsknotę. Można było patrzeć na nich bez żadnej myśli, bez wspomnień... Podałem im dłoń, a oni nauczyli moje serce kochać, marzyć, sobą zabili pustkę, jaka żyła we mnie. Ciągle jeszcze brzmi we mnie dźwięk trzepotu ich skrzydeł. I jeśli rzeczywiście stanowią część mojej legendy, to kiedyś tu wrócą.
Choć słowa znów muszą uklęknąć, u progu Twojej legendy... to jednak nie mogę przejść obojętnie, nie pozostawiając śladu obecności, dotkniętego kiedyś jej promieniem, serca...