Zmusiliście mnie do ucieczki. Do stałego odwrotu. Bez końca tropiliście mnie jak zwierzę. Nie daliście czasu na wytchnienie ani opatrzenie ran. Wybiliście do nogi mój batalion. Wytłukliście moją kompanię braci. Odcięliście dopływ amunicji i prowiantu. Zbliżacie się do mnie, gdy stoję samotnie za murem rozerwanego przez bomby domu. W prawej dłoni mam tylko bagnet. Ale cieszę się z tego. Wiem że zaraz wbiję jednemu z was w gardło bagnet. A jego krew ściekając po nożu ogrzeje moją dłoń. Nie ważne co będzie potem. I tak przestrzeliliście mi lewe ramię. Gangrena i tak dopadnie moją duszę.