Co do tej gaśnicy... czasem może nie być czasu, żeby biec po gaśnicę i trzeba też skoczyć w ogień, żeby wypchnąć przyjaciela z zachłannych objęć płomieni... uważając oczywiście, by samemu zbytnio się nie poparzyć...
Zgadzam się z tą myślą, a przychodzi mi na myśl skojarzenie o rybie i wędce- za nikogo nie da się życia przeżyć, ale można starać się mu je ułatwić...drugie skojarzenie to myśl Vorta, który kiedyś napisał coś takiego, że gdy twój przyjaciel skacze w ogień, to ty nie za nim tylko leć po gaśnicę...
Kasiu, Damianie - trafne interpretacje. Aguś, Mniszku - dziękuję za inne spojrzenia. Gerardzie, Aneto - :) Madziu - Twoja opinia zawsze w wyjątkowy sposób opisuje zamysł autora... Grzegorzu - w Twoich słowach jest głęboka mądrość... i miłość
Każdy sam odpowiedzialny jest za swoje życie... Nikt nie uchroni nas przed upadkiem, jeśli sami tego nie uczynimy. Nawet najlepszy i najprawdziwszy twój przyjaciel może być bezradny, gdy się staczasz...
"Nawet prawdziwy przyjaciel nie jest cudotwórcą - nie zdoła nas przed wszystkim uchronić." Zgadza się...
"Prawdziwy przyjaciel poda Ci rękę tylko wtedy, gdy wie, że sam się nie podniesiesz…"
Bo nie chcemy uszczęśliwiać na siłę... A zrozumienie w oczach przyjaciela - bezcenne... Tak - "…byś nigdy nie stracił wiary ani w siebie, ani w innych…" Przepiękne słowa... Drgające na nutach ciszy, w nadziei wschodzącego jutra...