Tak jak piszesz - w kontekście naszej wiary nie mamy powodu, by płakać, że ktoś odchodzi. Bo niby dlaczego? Że będzie mu teraz lepiej? Że może właśnie skończyły się jego cierpienia spowodowane np. ciężką chorobą? Ale jednak płaczemy. Dlaczego?
to zalezy. od naszej wiary. Ponieważ Bóg mówi ze tam po drugiej stronie jest raj, ze czeka na nas Tam. jęzeli tak jest to My oplakujemy ja dlatego ze szkoda ze odeszla. A z drugiej strony cieszymy sie ze jest blisko Boga i ze tak bedzie jej lepiej.
To się wydaje oczywiste, że opłakujemy kogoś kto odszedł. Ale miejmy odwagę zajrzeć wgłąb siebie - tak naprawdę głównie żal nam siebie, że nie zobaczymy się już z osobą która odeszła. Mówimy: będzie mi jej brak. Nas będzie boleć nieobecność tej osoby. Nie twierdzę, że nie myślimy o kimś kto odchodzi - oczywiście, że tak nie jest. ale chyba najbardziej zal nam samych siebie.
No właśnie mi się wydaje, że najbardziej płaczemy nad sobą - że będziemy musieli żyć dalej bez tej osoby, "przemeblować" trochę dotychczasowe życie, zmienić przyzwyczajenia itp. A zmarły - właśnie trafia do lepszego świata, więc to w sumie powód do radości - w wielu kulturach jest to w gruncie rzeczy radosne święto...