Półtora roku uciekałam, Ty uciekałeś. Wyprowadziłeś się z naszego domu, pozbyłam się Go by żadna ściana, żaden kąt mi o Tobie nie przypominal, uciekłam z kraju, wróciłam tam gdzie sie poznaliśmy, Ty niebawem też się tam pojawiłeś. Ja wciąż błagającym spojrzeniem szukałam Ciebie w każdym oknie. Kiedy Cie znalazłam, rzuciłeś mi wszystkimi uczuciami w twarz i powiedziałeś, że to nigdy już nie wróci.
Dzisiaj jesteś. Wróciłeś, i nie było błagania, płaczu, tylko rozmowa dwóch dorosłych kochających siebie wzajemnie ludzi którzy tęsknią i chcą budować wszystko na nowo. Wszyscy patrzą na mnie z politowaniem i pukają się w głowe, mówiąc czemu jesteś taka głupia, po tym wszystkim chcesz mu zaufać ?
Cóż. Ja wbrew temu co napisałam jestem za dawaniem drugiej szansy, za dogadywaniem się...ale z doświadczenia wiem, że jeśli ktoś nie potrafi słuchać i postawić się na miejscu drugiej osoby nigdy się nie uda. Będzie tylko zmarnowany czas i jeszcze większy żal, że nie wyszło... Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życzę Ci, żeby się udało ;)
nie wiem co o tym myśleć, raz zdradził, zrobi to znowu, raz uderzył z pewnością nie omieszka drugi, okradł, znów okradnie...to nie wybaczenie, to przyzwolenie... Zła miłość wiele może nauczyć. Trzeba tylko dać jej szansę na samotność.
Jak byłem dzielnicowym, to właśnie takie kobiety doprowadzały mnie do mega złości i sprawiały, że uodparniałem się, stawałem znieczulony na cierpienie psychiczne i fizyczne.