Raczej nie spodziewam się po sobie, abym hymn pochwalny na cześć kału, już ten okres przechodziłem, a teraz piszę dla przyjemności, czerpiąc ze swojego szczęścia.
... choć to co pisze Mirek uważam za "przegięcie, to jednak rozumiem Mirka... zaborczość przyjaciół, znajomych, i całej reszty jest nieraz tak ogromna, że potrafią zniszczyć nawet czyjąś miłość... a jak jeszcze sobie ubzdurają sobie jakieś "posłannictwo boże" to nie spoczną póki celu nie osiągną... trudno dziś o prawdziwych przyjaciół, zwłaszcza tych religijnych...
Po prostu inni ludzie chcą zniszczyć miłość dwojga ludzi i nie wolno ich wpuszczać do swojego życia, jak i należy ograniczyć dostęp wszystkiego co ludzkość niesie ze sobą - religie, ideologie i tym podobne. Należy się wyłącznie koncentrować na tym co łączy kochających się, a wszystko inne rugować ze związku.Prostym przykładem jest to, że mąż musi zrezygnować z kolegów, z wyjścia na piwo z nimi czy wyjazdów na mecze, tak samo jak żona z plotkowania, bo inaczej wcześniej czy później związek rozpadnie się. Jeśli sobie nie są światłem , drogą i ogrodem Eden, to lepiej im by na siebie nie spojrzeli, w przeciwnym razie to nie jest małżeństwo tylko zauroczenie, które się wypali i pokaleczy obojga.