Ona tylko chciała, bym położył swe serce na jej drobnej dłoni. A ja nie mogłem. Nie potrafiłem. Albo po prostu nie chciałem, by patrzyła na te wszystkie blizny.
Odeszła. Nie miała żalu. Pretensji. Nie nękała mnie wiadomościami. Nie dzwoniła. Chociaż wiem, że cierpiała. Zawiodłem ją. Zbyt mocno. Tamtego dnia czas dla mnie się zatrzymał. Poczułem pustkę, która wdarła w każdy najdrobniejszy zakamarek. Istniałem, ale nie było we mnie życia. Bezradność drapała w szyby. A problemy pojawiające się znikąd, zaczęły mnie przytłaczać. Ogarnęła mnie nicość, w której każdego ranka zatracałem się bez pamięci. Byłem głodny wrażeń. Więc zacząłem z precyzją perfekcjonisty usypiać sumienie. Stałem się nikim. Obdarty z uczuć stąpałem po linii zawieszonej nad przepaścią . Bawiłem się kobietami. Doznania zmysłowe stały się narkotykiem. Uzależniony. Zabiłem swoją duszę.