Odszedłeś. Masz kogoś nowego do kochania, kogoś właściwszego, kogoś lepszego. Niech tak pozostanie. Nie czekam na Twój powrót, bo najprawdopodobniej ten nigdy nie nastąpi. Najprawdopodobniej - bo życie ma naturę żartownisia i lubuje się w zaskakiwaniu. Skoro więc nie wiem czy rano nadal będę pośród żywych, jak mogę zakładać, że za rok, dwa, pięć, bogatsi o nowe doświadczenia, samotni odkrywcy smaku ust wielu, nie staniemy ponownie na swojej drodze? Może weźmiesz mnie wtedy za rękę i pomaszerujemy razem ku starości, ku wieczności? „Niezbadane są wyroki Boże.” Dlatego wspólnie ze swoim zranionym sercem mówię Ci teraz: Bądź szczęśliwy. I nie martw się, moje rany zagoją się niebawem, ból odejdzie w zapomnienie. A Ty bądź szczęśliwy, najszczęśliwszy. Tego chcę, o to tylko dziś proszę.
Czasem życie zamiast dać możliwość wyboru, stawia nas przed faktem dokonanym. Lepszego rozwiązania niż pogodzenie się z zaistniałą sytuacją nie znajduję...
dokładnie opisałaś wszystko to, co teraz przeżywam. też właśnie pozwoliłam odejść mojej miłości... jest ciężko... bardzo ciężko, ale na tym polega miłość właśnie.
Według mnie tak właśnie brzmi prawdziwa miłość... nawet , gdy serce krwawi..pozwolić odejść... dać wolność...życzyć szczęścia... kochać zza mgły wspólnego niebytu...
___________________
..ale i Ty będziesz szczęśliwa...potrzeba czasu...wierz w to...:)