No właśnie, czy tacy ludzie jak Sokrates, czy Jezus zmienili coś w ludziach? Nie. W wyniku ich słów i czynów powstały nowe ordy władzy i śmierci, a sami ludzie? Czy stali się krztynę lepsi? Nie. Pojedyncze egzemplarze człowieka były i są uczciwe, co przyplaciły życiem lub w najlepszym wypadku zdrowiem. My? Po prostu musimy być klamliwi i cwani, bo inaczej w posjezusowej i posokratejskiej rzeczywistości spokojnie i zdrowo przeżyć swój los ziemski się nie da.
Nie wiem jak jest w szpitalach Irlandzkich, ale może gdyby nie tamci prorocy, to dziś świat wyglądałby o wiele gorzej, bo zabrakło by tych kilku osób naśladujących mistrzów?
Z drugiej strony, jak się podejdzie do tematu patrząc z pozycji pacjentki szpitala w Irlandii i jej męża, to widok jest przeciwieństwem widoku tego, który widzieliby w polskim szpitalu. Smak też inny i inne zupełnie byłyby doznania zmysłu słuchu.
... żeby skorzystać z przekazów Sokratesa, Jezusa, Mahometa, Mojżesza i innych trzeba umieć czytać i słuchać ze zrozumieniem... i trzeba przyjąć odpowiedzialność za siebie i uzyskaną stąd wiedzę... dużo łatwiej jest być posłusznym "szarlatanom-tłumaczom" ich słów... i liczyć, iż to tylko oni odpowiedzą za "grzechy, błędy i wypaczenia" ich samych... "rola sługi który zakopał ofiarowany talent, by go nie roztrwonić" nadal kusi wielu ludzi...
A mieli zmieniać coś w ludziach? Oni pokazali drogę, pozostawili otwarte drzwi, a kto chce może wejść, lub nie. Każdy, kto pozostawił jakąś naukę, pewne światło na ziemi wart jest choćby refleksji. Bycie cwanym, kłamliwym też nie gwarantuje spokojnego i zdrowego życia, ale każdy ma wybór. A w ogóle, to zgadzam się z Aleksandrą. Pozdrawiam. :))
Wow, wstrzymaj konie, trzeba zaznaczyć, że faktycznie niewiele jest osób, które wgłębiły się w to co mówili ludzie tacy jak Sokrates i Jezus, których wspominasz, ale jeżeli ktoś faktycznie to zrobił, to nie jestem w stanie uwierzyć, że przeszedł wobec ich nauk obojętnie.
Smutna prawda... i choć dzisiaj ludzie stają się coraz lepsi, to dziwnym przypadkiem idzie to w parze z porzucaniem religii, która to właśnie miała zmieniać na lepsze. Och, ironio...
Dziś już bardziej bezpiecznie jest być "dobrym", więc ludzie mają odwagę się zmieniać. A może to kwestia świadomości.