To musiał być wyjątkowy sąsiad, skoro nie dał pospać. ;) Ja byłem trochę później, pod namiotem, z pięknym widokiem z góry na Solinę. :) Jeśli chodzi o PKP, to nie ma sobie równych. Miłej niedzieli. :)))
Tak chciałabym tam ponownie pojechać, bo wiele lat mnie tam nie było..., a kocham te miejsca... Nie w tym roku jednak, bo już zarezerwowałam domek nad kaszubskim jeziorem :-)
Wtedy, jako dziecko po raz pierwszy pojechałam w Bieszczady. Bardzo daleko od domu... Jechaliśmy pociągiem chyba z czternaście godzin. Później jeszcze autobusem. Z wrażenia nie mogłam pierwszej nocy spać, słysząc bicie serca sąsiada... Tak mi się skojarzyła Twoja myśl z przeszłością :-)
Również czasu nie liczę, ale sporo go minęło od tamtego wrażenia. Tylko początkowo "strasznego"...
Miłe, miłe... Tylko, czy aby nie minęliśmy się w czasie i przestrzeni... Bieszczady - sierpień - 1976 rok. Gdzie wtedy byłeś Arturze ? O wiek w tamtym czasie, nie spytam... :-)))