Takie biurko to skarb, a skarby bywają ciężkie do zniesienia (wniesienia też). A co do śladów, też wolę chodzić własnymi drogami, ale jednak z cudzych można się wiele nauczyć. Miłego.
I ja zerkam na cudze błędy, a przynajmniej uczę się pytać innych, przed stawianiem dużych kroków, bo to ważne, ale zazwyczaj trafiam na jakieś niespodzianki, o których nawet bym nie pomyślał, że mogą stanowić kłopot
Wczoraj dla przykładu pojechałem po biurko do mieszkania, niewielkie, by nie zagradzać pokoju i nigdy nie pomyślałbym, że taki zlepek drewna może tyle ważyć. Ktoś poszedł w ślady mojego ojca i wzmocnił je dodatkową toporną płytą, by nie chybotało się na prawo i lewo, nie wspominając już o 3 warstwowym blacie - co ktoś miał w głowie projektując te cudo - albo to cudo. No i się nadźwigałem...
Wracając do tematu, nie mając pomysłu na siebie, najlepiej iść w cudze ślady
Czasami wychodzę z założenia:"uczmy się na cudzych błędach, bo zabraknie nam życia na własne". Idąc własną drogą, też nie mamy gwarancji, że ktoś już kiedyś nią nie podążał, tylko w innych butach, więc ślady się nie powtórzą. A co do księgowego, do wszystkiego się można przyzwyczaić za odpowiednie pieniądze. Chyba, że znajdzie się w życiu lepszy cel...
ale w sumie nasz księgowy od małego był popychany w tym kierunku i ostatnio mówił, że mimo że nie lubił tego, to dobrze mu w tym zawodzie, ostatnio kupił leksusa, widać że chodzi na siłownie - zdrowy facet - ma żone i dzieci, no ale nie wiadomo, kim byłby w innych okolicznościach
naśladowanie może być dobrym ogólnym kierunkiem, ale każdy jest inny, więc lepiej trzymać się tego co nas popycha na własną ścieżkę, niż cudzej spódnicy
naśladujemy, bo chcemy być jak naśladowany, ale co z nami?