Niekiedy przeżywa momenty podobne do stania nad krawędzią przepaści. Wysokie ciśnienie, przyśpieszony puls i to uczucie strachu, dreszczyk emocji... Przepływają przez jej żyły, oplatając każdą komórkę. I kiedy już jest na tym skraju, tak daleko od domu, szeptem... Ledwo słyszalnym głosikiem, pyta: - Ale przecież nie pozwolisz mi spaść... Nie pozwolisz mi spaść, prawda?
Termosie... Tą myśl można podporządkować do wielu sfer: - Nie pozwolisz mi spaść... Boże. - Nie pozwolisz mi spaść... Przyjacielu. - Nie pozwolisz mi spaść... Rodzicu. - Nie pozwolisz mi spaść... Bracie. - Nie pozwolisz mi spaść... Człowieku. etc.
Jeśli o mnie chodzi, tłumacz jako głos do Boga, bądź brata.
Ale można tą myśl zrobić różową. - Kochanie, nie pozwolisz mi spaść, prawda?