Menu
Gildia Pióra na Patronite

Nie przywiązywać się do ludzi? Trudne - może raczej niemożliwe. Za to logiczne, praktyczne, wygodne i przydatne - bowiem nie mając nic, nie boimy się wszystkiego stracić.

Ale czy aby na pewno warto uparcie stać w miejscu tylko ze względu na obawę, że w biegu zranimy się, mimo że kuszą nas wizje tego, co ciągnie się przed nami? Czy jest sens rezygnować z osiągnięcia czegoś cennego przez strach, że to stracimy? Czy opłaca się bezczynnie tkwić u podnóży góry, zamiast piąć się na szczyt, bo boimy się upadku z wysokości? Czy pozostawienie wizji nieurealnioną, snu niespełnionym i marzenia niezrealizowanym nie jest swego rodzaju zbrodnią na samym sobie? Czy nie jest to takim małym zabójstwem, osłabiającym nasze siły, skoro nie bierzemy udziału w walce tylko dlatego, że z góry skazujemy się na przegraną? Czasem wystarczy unieść wzrok, by dostrzec niebo. Wyciągnąć rękę po bliską tęsknotę. Pozwolić sercu zabić mocniej i znaleźć ukojenie w postaci podobnego mu rytmu. Postąpić krok do przodu, a potem tylko dać się ponieść podmuchom wiatru. Wkroczyć na mały stopień, potem następny, kolejny, i jeszcze jeden, co chwilę przystając, by sięgnąć po mniejsze pragnienie, aż w końcu znaleźć się na szczycie. A wtedy spojrzeć w dół, by zobaczyć, jak wiele przeszliśmy. Gdy dostrzeżemy, ile się zmieniło, możemy niektórych kroków żałować - ale przecież to dzięki porażkom zyskujemy honor, czyniąc przegraną mniejszym zwycięstwem. Dzięki potknięciom coraz umiejętniej łapiemy równowagę, dzięki przeszkodom poznajemy swoją siłę, a upadki uczą nas stawać z powrotem na nogi. Ostrożniejszych, bardziej rozważnych, wrażliwszych na upadki innych, doceniających własną wartość.
A jeśli nigdy nie spadniemy w przepaść, nie nauczymy się też rozwijać skrzydeł.

63 wyświetlenia
3 teksty
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!