Nie należy poświęcać się swoim rodzicom. Dali Tobie wszystko, a zabierają godność. Wykrwawiasz się specjalnie dla nich. W zamian otrzymując poczucie niesprawiedliwości. Tym większe im więcej z siebie dajesz, a dostaje wdzięczność kto inny niż Ty.
Poświęcenie stanowi o bezwarunkowości, wobec tego wyklucza warunek sprawiedliwości, wdzięczności czy wzajemności. Sytuacja, którą przedstawiasz to sytuacja przykra z dwóch powodów - nieumiejętności postawienia granicy w byciu dla kogoś i braku gwarancji, że nasz wysiłek zostanie doceniony. Wierzę (a nawet wiem) że są rodzice którzy nie odbierają godności swoim dzieciom, którzy zasługują na ich troskę i którzy okazują wdzięczność za włożony trud. Choć nie wątpię, że są i tacy rodzice, których opisujesz i nie wątpię w odczuwany żal.
Rodzic może oczekiwać. Choć nie nazwałabym tego oczekiwaniem, tylko wiarą w swoje dzieci i w ich wewnętrzne dobro. Dobrzy rodzice są bezinteresowni, nie interesowni. Jeśli dziecko nie chce pomóc lub kompletnie nie się nimi nie interesuje, to jest to po prostu przykre. Nie mowię o nieczułych rodzicach, którzy nie powinni się dziwić, że dziecko unika kontaktu z nimi. Chociaż i to nie powinno być powodem. To bardzo trudne przebywać z ludźmi, chowając przy tym urazę. Jednak to kwestia indywidualna, walka z myślami.
To nie tak. Owszem, są prawne , moralne uwarunkowania, ale w zasadzie dajemy dzieciom, co mamy najlepszego nie oczekując jakiejkolwiek wdzięczności. To tylko nasza uczciwość, dobroć, sumienie, czasami zwykła przyzwoitość mówi, że powinniśmy pomagać starszym, słabszym, mniej zaradnym, chorym... szczególnie, jeśli dali nam tak wiele. Nie wszyscy tak to widzą, niektórzy nauczyli się tylko brać... i taki przykład dają swoim dzieciom. Tak bywa wśród znajomych, ale też w rodzinach, nie każdy ma zasady i stara się iść dobrą drogą. Znam podobny przypadek do tego, o którym mówisz. Starym ojcem zajmował się tylko jeden z trzech braci. Ojciec zmarł i nie zostawił testamentu. Dwaj bracia szybciutko stawili się po spadek, choć już swoją część dawno dostali. Tak bywa w życiu, czasami najlepiej na zdjęciach... Dobranoc. :)
Jest taka subtelna bym powiedział różnica. Dzieci - inwestycja. Rodzice - no właśnie. Tu i tu trzeba się poświecić, niejako się spalać. Problem leży tylko w tym, że ta inwestycja(własna rodzina, dzieci) się w jakiś sposób z biegiem lat zwraca. Czy można dzielić włos na czworo? Zapewne tak. Tylko jakiż kawałek swego życia musisz oddać, jakoby spłacić swój dług. No i czemu tylko ja? To mój wybór, którego czasami bardzo żałuję, bo za x lat, nie będę miał nic(nie chodzi mi o materializm). A współbracia będą mieli wartość dodaną. Brzmi egoistycznie i rzeczowe traktowanie sytuacji? to jakimi egoistami przypuszczam muszą być Oni. A przecież mógłbym. Tylko przysłowiową rękę dałbym sobie obciąć że to by była kwestia kilku-nastu miesięcy. To co wybrać, przyszłość, czy przeszłość. Tak. Skoro zainwestowali we mnie kiedyś moi rodzice, to mają zwrot w postaci mojego zaangażowania, szkoda tylko że to na mnie padło. Dzieci - inwestycja zwrotna. Taki paradoks.
Czasami rodzice ograniczają się do zapewnienia wartości materialnych, a dzieciom potrzeba miłości, czasu, nauki, mądrości, obecności. To samo fundują starym rodzicom niektóre dzieci. Są różni rodzice i różne dzieci. Zbyt mało wiadomo czytelnikowi o tym konkretnym przypadku, ale błędem jest stosowanie takiej zasady do wszystkich, choć z pewnością nie wszyscy zasługują na jakiekolwiek poświęcenie, rodzice i dzieci. Starzy ludzie czasami mogą mieć nierówno pod sufitem, bardziej cenią obce osoby od własnych dzieci, ale i dzieci mają w swoim życiu etapy potwora. :) Dobranoc. :))
A oni się dla Ciebie nie „wykrwawiają” i by nie wykrwawili, w nagłej sytuacji? Nie zajmowali się Tobą? Nie dali Ci dachu nad głową i nie zaspokoili wszystkich potrzeb?