Nie mieć punktu zaczepienia, gdy wali się świat - podobno życie jest piękne. Więc szukam owego piękna - w nagości drzew i w drodze bez celu. Ktoś kredą na złamanym " nakaz jazdy w prawo" nabazgrał : idź. Więc idę, sam nie wiem gdzie. Do nieba, piekła albo tylko do następnego dnia. Z jednym pytaniem : co jest najpewniejsze?