... najwiekszym problemem "wiary w Boga" jest otaczający "świat"... ... za dużo na nim zła i niegodziwości by wierzyć w "Boga"... ... lecz i za dużo dobra i nadzieii by o "Nim"... zapominać...
Piękna myśl. Sama mam teraz rozterki co do wiary... z jednej strony Bóg zabrał mi sens mojego życia, z drugiej strony czuję jak ktoś dodaje mi sił. Wiem, że bez wiary bym nie umiała przetrwać. Pozdrawiam i podziwiam myśli.
... Mistcat, trafiłeś w sedno... chodziło o całokształt tego co człowiek stworzył... nie tylko o pojedyncze jednostki... dlatego użyłem pojęcia "świat" a nie ludzie... zresztą, zaraz trochę poprawię tę myśl dodając cudzysłów... tak by wyróżnić to słowo jako trochę inaczej pojmowane niż świat sam w sobie...
Zgadzam się z Węgorzem- nie świat, a ludzie są problemem...często "wiara" przybiera formę- "jak trwoga to do Boga"...Ale coś w tym jest, że jak spotyka Cię wyjątkowe zło to zaczynasz wątpić...wyraz to małej wiary lub... wielkiego bólu- choćby przykład utraty wiary w Boga u byłych więźniów obozów koncentracyjnych...z drugiej strony niektórym właśnie wiara pomaga przetrwać najtrudniejsze chwile...reasumując- sprawa indywidualna... plus za zwięzłość i trafność wypowiedzi. Pozdrawiam