Najpierw się wlecze, aż złość śmiesznie młode brwi marszczy. Potem wariuje, to pędzi na oślep, to staje złośliwie nie w czas. Później gna coraz szybciej, świat tylko nam miga kartki rwąc z kalendarza. Aż w końcu zmęczony zatnie się czasem i całkiem zatrzyma. Zegar szalony.
"Liczysz na to..." to też był sarkazm, bo podobno na nikogo nie liczysz. Rodion się zdenerwował? Nieładnie. :) A coś mi się nie zgadza. Jak nie piszesz o cudzych, jak prawie każdą oceniasz? Po co? Liczysz, że ich interesują Twoje oceny? A niby dlaczego mieliby się przejąć srogą krytyką, czy pochwałą jakiegoś Rodiona? Sądzisz, że Twój autorytet ich grzmotnie o glebę? :)
Liczysz, na to, że ktoś Cię naprawi, czy raczej wykorzysta Twoje zepsucie?
Ciebie tak, ale historię zna niewielu, wnioski z niej wyciąga jeszcze mniej osób. Większość łyka papkę.
Licz na siebie... powiedz to komuś niepełnosprawnemu, choremu, bezrobotnemu... Czasem ktoś pomaga innym, nawet jeśli to robi tylko po to, żeby błysnąć dobrocią, albo przez pomyłkę, to i tak cuda się zdarzają...
OK, widocznie piszę dla wolnomyślicieli. Albo masz gust sprintera. A to w stopce, to dla reklamy? Bo jaki inny powód mógłby być? Co do Francuzów, czy Polaków to czegokolwiek nauczyło? Czy może nadal myślą, że większy brat z jednej, czy drugiej strony przyleci, jak ubłagana Matka w Częstochowie bronić nas przed złem?
Ja się nie bronię. Rozbawiła mnie Twoja uwaga na temat "rozwlekłości". Myślałem, że to żart... więc żartuję i ja. Teraz widzę, że mówiłeś poważnie. Ma prawo Ci się nie podobać. Każdy świat ogląda swoimi, innymi oczami... Ty się chwalisz zepsuciem, ja próbuję naprawiać zepsute. W tym nie jesteśmy podobni. Stuknięty z Ciebie egzemplarz, ale i tak Cię lubię. Za to, że tak dzielnie walczysz z sobą samym. Pa