Do pewnego stopnia, jeśli przekroczymy tę granicę, dość nieokreśloną i różną dla każdego, to raczej mamy do czynienia z najokropniejszym doświadczeniem. Pozdrawiam. :)
A to już bardzo indywidualna kwestia, nie śmiem oceniać nie znając kuluarów, aczkolwiek niezależnie od tego uważam, że nazywanie cierpienia najpiękniejszym doświadczeniem to robienie krzywdy samemu sobie.
Nie uważasz, że w dobrych chwilach widzimy tak niewiele, a w cierpieniu dostrzegamy nawet to co mało widoczne, doceniamy to na co nie zwrócilibyśmy uwagi. Cierpienie jest ciężkie, jeśli jest ponad siły potrafi złamać człowieka, zniszczyć, zobojętnić. Mi chodziło o cierpienie chwilowe, że tak napisze, cierpienie "zwycięskie", które wywiera skutek na dalsze życie poprzez pozytywne zakończenie, wyjście z niego. Nie zawsze cztery wyrazy oddają pełnie intencji.