Najciężej jest wieczorami… Chciałabym się przed kimś otworzyć, wypłakać w ramię i powiedzieć “ja też mam problemy!”… I znów dociera do mnie, że jestem sama z moimi kłopotami… Tłumię emocje, ukrywam strach, chowam smutek by pokazać, że wszystko jest w porządku. Że nic się nie dzieje. Chyba doszłam do perfekcji w zakładaniu maski z uśmiechem…. Tłumiąc w sobie wszystkie negatywne uczucia moja dusza krzyczy… Tak, w tym momencie mam ochotę krzyczeć, tak głośno by wszyscy usłyszeli w końcu, jak wiele mi do szczęścia brakuje, że smutek ogarnia moje myśli, że już nie pamiętam jak to jest tańczyć w letnim deszczu z uśmiechem na twarzy… Moja dusza jest czarna, smutna i zła…