Hmm... wciąż mam w głowie tę myśl Romy. I wiesz, coraz mocniej się z nią zgadzam. Powtarzamy bez zastanowienia, że nadzieja umiera ostatnia. Gdy jest bardzo źle, to wciąż można kogoś kochać, wierzyć w kogoś, ale i stracić nadzieję, że się coś poprawi, że będzie dobrze. Tak, nadzieja przeciera szlak, ale też pierwsza umiera.
Czasami próbuje popełnić samobójstwo... Umiera ciało, ale ona czeka, zakopana, albo zakurzona trwa w cudzych sercach, myślach... aż ją ktoś wygrzebie. Tylko, czy Roma miała tę samą nadzieję na myśli? Czasami mylimy Nadzieję z naszymi, małymi nadziejami-zachciankami, na ładną pogodę, na zdrowie, na pokój, na życie... i wtedy jest tylko matką głupich. Dobranoc. :)