To już lekka nadinterpretacja. Ale całkiem pociągająca opcja....:D Tyle ze wady zawsze będą wadami, chyba ze cała reszta świata, a nie ja, uzna je za zalety. Ale wtedy ktoś musiałby z góry ustalić co jest zaletą a co nie. A do tego nikt nie ma prawa, tak jak do określania co jest normalne a co nie jest.
Jestem już na tyle dużą dziewczynką żeby wiedzieć , że świata nie da się zmienić. A już tym bardziej nie mam do tego siły. Jasne że bym chciała, ale nie muszę... :)
To my sami kreujemy sobie rzeczywistość, więc pierwsze co? To kochając Siebie łatwiej nam okazywać miłość, szacunek, przyjaźń, partnerstwo zmienimy siebie i zmienimy swoje otoczenie nadchodzą zmiany i naturalne obawy ważne by skupić się na zaletach dyskomfort który czuje jest naturalny świadome podejmowane decyzji z miłością to pierwszy krok do zmiany która jest stałą we wszechświecie...:)
Nikogo nie przekonuję do takiego myślenia i nikomu niczego nie narzucam. Ale jak już się to wszystko odwróci na "chcę, bo..." , żyje się o wiele łatwiej, wszystko się robi tylko dla siebie! I tak, macie rację. Jest to sposób oszukiwania samego siebie. Ale "muszę" to takie straszne słowo... Nie chcę nic musieć. Ale chcę chcieć! Zawsze!
Każde muszę można odwrócić na chcę. Najgorzej jak się nie musi i się nie chce...Bo wtedy nie ma nic.
Ja nie MUSZĘ iść do pracy, ja CHCĘ iść, żeby mieć pieniądze i emeryturę. Ja nie MUSZĘ posprzątać domu, ja CHCĘ żyć w porządku i ładzie. Ja nie MUSZĘ czegoś dla kogoś robić,,ja CHCĘ to zrobić dla niego bo go kocham, lubię, poważam, bo CHCĘ mu się za coś odwdzięczyć. Wszystko to "chcę", nie "muszę".