Moje ciało już od lat leży pod ziemią. Stąpają po nim stopy ludzi godnych i mniej godnych zwania mej miłości Ziemią Ojczystą. Są dumni, na lekcjach historii, są dumni, gdy ktoś z zewnątrz rzuci wielkie słowo o Polsce. O Polsce która była. Moje ciało leżące pod ziemią pokrywa wiele blizn. Te blizny koi bliskość Umiłowanej Ziemi. Wojna. Spojrzałem nie raz w oczy śmierci. Właściwie.. przez pewien czas, wciąż świdrowała mnie wzrokiem, a ja.. Ja słaby, wątły, na granicy wszelkich granic miałem jedno źródło siły. Wiarę w przyszłość. Orzeł z czerwonego płótna, nasiąkniętego krwią żołnierzy nakazywał do ostatniego tchu, zaciekle, honorowo, całym sercem walczyć o to, by kolejne pokolenia mogły sycić oczy kwintącymi łąkami, by mogły miodem i mlekiem raczyć usta, by czuły na sobie niemal fizycznie ten spokój, to bezpieczeństwo, które nam odebrano. Mam 20 lat. Na wieki będę miał 20 lat. Błogosławię i przeklinam Boga zarazem, za to, że dał mi zachować ponad czas moje 20 lat. Błogosławię, bo mogę być i mogę trwać. Przeklinam bo muszę patrzeć. Jestem zmuszony każdego kolejnego dnia przeżywać w niebie ból tak niszczący, jakby wyrwany prosto z piekielnych bram. Muszę Patrzeć na to, co "Polacy" wyczyniają z tym, co było mi Matką, za którą z uniesioną głową oddałem życie. Ojczyzna. Już nawet marny rytuał wywieszania narodowych barw w święta, już szacunek do władz, które zasługują na niego choćby z samego miana, że stoją na czele Narodu, już ciągła ślepota i niepamięć tego, jaki skarb dzierżą.. to wszystko nie boli tak, jak ich wstyd, wstyd za coś, co jest moją największą Dumą. Z mojej perspektywy to tak jakby wstydzili się siebie samych. Na moim ciele zostawiono dowody mej miłości ku Ojczyźnie. Moje milczenie podczas tortur było pieśnią pochwalną. Ciało zniosło wiele ran, a że jest tylko ciałem, umarło. Blizny krwawe umarły razem z nim.
Lecz ból pozostał, bo w duszy pozostała najgłębsza, najokrutniejsza, wieczna blizna. hańbiona, wyszydzana, nieszanowana, zaniedbana, niszczona.. coraz mniej ojczysta.. Ojczyzna.