Rzadko chodzę do Kościoła. Można rzec "od święta". Nie mogę też powiedzieć, że modlę się gorliwie używając słów Pisma Świętego. Mój były uczeń, którego bardzo szanuję i podziwiam jest mocno wierzącym człowiekiem. Rozmawiam z nim o Bogu, o wierze ... dlatego z nim, bo on nie narzuca mi przekonań. Chyba porównywałam się z nim odnośnie siły wiary w Boga. On tak bardzo a ja prawie wcale... Wtedy uzmysłowił mi, że modlitwa to nie tylko mówienie "regułek" a czynności, w których znajduje się Bóg. Stwierdził "Ty rozmawiasz z ludźmi, oni sami chcą rozmawiać, czynisz dobro...dialog z drugiem człowiekiem jest modlitwą".