Nieprawda. Właśnie ją czuję. Prawie cztery lata byłem teraz z największą, prawdziwą miłością mojego życia. Zniszczono mi ją z wyrachowaniem i nienawiścią. Fakt, teraz zdycham a życie straciło sens. Jednak nie można ani zniszczyć, ani zabić czegoś, czego nie ma. Zatem moje cierpienie jest dowodem, że prawdziwa miłość istnieje. Warto jej szukać całe życie. Nawet jeśli będzie się ją miało tylko 3 lata, rok, czy nawet dzień, to warto. Życzę powodzenia.
Miłość to coś, co się robi, a nie czuje. Skoro Twoje życie straciło sens, to znaczy, że byłeś zależny, a nie kochałeś, a Twoje cierpienie jest tego niezbitym dowodem. Prawdą jest, że nie można zniszczyć tego, czego nie ma, więc sam sobie przeczysz. Miłości szukają zdesperowani i chcący być kochanymi, a nie ci, którzy sami kochają. Ci, którzy kochają, stale mają wokół siebie ludzi, których mogą kochać, a wzajemności nie oczekują. Co to za miłość, która kończy się po trzech latach, jednym roku czy dniu? To tylko iluzja, która pęka jak bańka mydlana. Kiedy miłość się kończy, oznacza to, że nigdy jej nie było.
No właśnie widać. Cóż... pewnie trafiłam w czuły punkt.
Moja argumentacja jest zawsze starannie przemyślana, Ty za to posługujesz się jedynym dostępnym Ci argumentem - „argumentum ad personam”. Gratuluję. 😁 Każdemu się wydaje, że to inni pieprzą bzury. Jesteś właśnie żywym dowodem zdolności człowieka do miłości i... chęci podjęcia wysiłku... rozumowania. Jeszcze raz moje gratulacje. 😉
Na marginesie, nie jest moją ambicją kochać, ale nie obnoszę się dumnie z etykietką kochającego... w przeciwieństwie do wielu tutejszych, którzy miłość mają tylko w gębie. 😁 Miłość bierze się z... księżyca. Spada jak grom z jasnego nieba. 😉 Wtedy niezmiernie łatwo by było kochać, a sam pokazujesz, że na miłość za bardzo brak Ci szacunku do przekonań innych. Nie można kochać jednego, a nienawidzić drugiego. Obłuda, obłuda...
Starannie przemyślana. No to zobaczymy. A konkluzja z mojej reakcji o.. Erystycznych sztuczkach... kulą w płot. Kiedy ktoś, kogo właśnie podle potraktowano.. Oszukano, zdradzono, okradziono, lżono, drwiono... Kiedy ktoś taki cierpi i nagle czyta krytykę o tym że nie kochał bo tamten wie lepiej, bo się zna, tylko... Był zależny?!... I skąd wytrzasnęłaś prawo dla siebie do arbitrażu czy ja, ktoś o kim qwa nie masz zielonego pojęcia kim jestem jak myślę co robię, kochałem i czy 3 lata to [...]
Owszem, starannie. Może Ty kiedyś zobaczysz, ale musisz najpierw odważyć się otworzyć oczy.
Nie stosuję żadnych erystycznych sztuczek, nie zależy mi na przekłamywaniu rzeczywistości, reaguję na jej skrzywienia... stąd mój komentarz.
„Kiedy ktoś, kogo podle potraktowano.. Oszukano, zdradzono, okradziono, lżono, drwiono...”. Ja, ja, ja i jeszcze raz ja. To słyszę. W miłości to nie ty i twoje cierpienie stanowi priorytet, ale dobro drugiego człowieka. Ja zaś słyszę tylko stękanie, jaki to ja jestem biedny. To nie miłość. To zbolałe ego. [...]
Żyjemy na tej samej planecie. Ty się oddzielasz grubą kreską, bo śmiem mówić coś, co jest Ci nie w smak. W istocie szkoda mówić do kogoś, kto ma zatkane uszy i nie chce słuchać, bo już wie.
Spójrz na sprzeczność w swoim komentarzu. Nie chce słuchać, bo już wie? Jeśli wiem, to słucham z ciekawością. To pogłębia moją wiedzę o dodatkowe aspekty. I skoro wiem, to nie mam zatkanych uszu. Wiedza rodzi się na styku tego, co wewnątrz z tym, co na zewnątrz. Brak któregokolwiek z tych elementów rodzi niewiedzę. Czyli ironicznie mówisz, że nie wiem? Czy to ma być argument, że określasz mnie nieprawdziwymi barwami? Nie rozumiem tego. Na pustą walkę szkoda każdej chwili.
Nie ma żadnej sprzeczności w moim komentarzu. Ludzie, którzy uważają, że już wszystko wiedzą na jakiś temat, są nieskorzy do słuchania. Wyimaginowana wiedza zatyka im uszy. Po co mają słuchać, skoro już wiedzą, skoro już znają odpowiedź? Jesteś niezwykle optymistyczny, skoro myślisz, że ludzie chcą pogłębiać swoją „wiedzę”. Najwięcej wiedzą zaś ci, którzy wiedzą najmniej.