Miłość nie istnieje? Nie rozumiem ludzi, którzy w nią nie wierzą. Przecież ona jest obecna wśród nas. Miłość to nie przyzwyczajenie, bo czy przyzwyczajenie wybudza tyle uczuć i emocji w człowieku? Czy przyzwyczajenie powoduje to, iż ludzie okazują sobie szczerze to co czują? Przyzwyczajenie - brzmi tak sucho i kojarzy się z monotonią. Miłość - bliskość, ciepło, szczęście, zaufanie... można tak wymieniać wiecznie... To nie czysta formalność, umowa. To coś znacznie więcej. Człowiek jest stworzony do życia z drugim człowiekiem. Domaga się bliskości, poczucia bezpieczeństwa, pragnie spędzać z ukochaną osobą jak najwięcej czasu. A może jednak to wszystko jest nieprawda? Bo skąd niby mam to wiedzieć, przecież nigdy tego nie doświadczyłam. Ja to czuję, to są moje wyobrażenia. Zamykam oczy i widzę „go”. Trzyma mnie za rękę i patrzy mi w oczy. Uśmiecham się i niesamowite uczucie przeszywa moje ciało i trafia do serca. Widzę w jego oczach szczerość, widzę że jestem jego całym światem. Nie trzeba nic mówić wystarczy milczenie, słowa są zbędne. Zakochać się. Zakochać się tak do szaleństwa, z wzajemnością. Tylko lub aż tyle chciałabym przeżyć przed śmiercią.
Ehh.. Lecz brak długo wyczekiwanej miłości może nas w tym dołku zakopać... Tak, życie jest ryzykiem, ale czemu muszą nim kierować zabójcze uczucia... No tak... Życie to śmiertelna choroba, przenoszona drogą płciową...
Zabija. Czasem niszczy, lecz bardzo często daje ludziom "drugie życie." Bardzo często to miłość podnosi ludzi z dołków. Życie jest ryzykiem, często nie wiemy czy idziemy dobrą, czy złą drogą.