Nie wkładajmy sobie słów nadaremnie... itd. Nie wypowiadam się o strachu czy potępieniu. Wymijający synkretyzm pojęć i rozwodnienie, /czasem to zwykłe tchórzostwo/ to własnie to co było w zdaniu -albo się do czegoś dorasta albo jeszcze nie, gdyż wszyscy jesteśmy w drodze. Niech mi kto pokaże człowieka który ma Boga w sercu tyle ile trzeba by mu nie kulało. /oczywiście znajdą się tacy, raczej nieliczni, ale nie mnie o tym... itd./
Fałszywa szlachetność, jest jak guma - elastyczna, dwulicowa chorągiewka. Ustawia się tak, jak tego ktoś oczekuje. wg mnie nie ma sporu, gdyż meritum to - albo się do czegoś dorasta albo jeszcze nie. Bez poznania i miłości do Boga, miłość do bliźniego najdelikatniej mówiąc kuleje.
NIE. To poważne uproszczenie z pominięciem... Człowiek jest największym TWOIM i moim problemem. Z pominięciem Boga, nie ma miłości, zrozumienia... nie ma wiary. To nie wiara w człowieka, podnosi nas z każdych słabości i z tego czego nam brakuje.