Mieć świadomość, że komuś zależy. I nie jest to chorągiew na wietrze, która z silniejszym podmuchem zmieni swój obiekt zainteresowania lub zerwie się znienacka, brodząc w błocie rzeczywistości. Z kimś, kto będzie Prometeuszem dającym ogień…
Póki człowiek ma marzenia, potrafi wierzyć w ich spełnienie, i nikt nie ma prawa nam tej wiary odebrać bo tylko my później sami sobie możemy pluć w brodę, że marzyliśmy o czymś co się nie spełniło, ale czym byłoby życie bez marzeń, bez tego oderwania się od codzienności i rutyny z tym związanej. Kasiu urzekły mnie Twoje słowa. ;)
Marzyć każdy może... A ja to lubię. To jest trochę oszukiwanie samej siebie, odcięcie się od rzeczywistości (tej szarej i niechcianej) i możliwość pobujania w obłokach.
I może tych marzeń nigdy nie uda mi się spełnić, bo któż będzie potrafił wierzyć i wprowadzać w życie to, o czym piszę. Może nigdy nie będzie mi dane przeżyć czegoś, co gdzieś w tam zakamarkach duszy jest ukryte i czeka, by wykiełkować. Ale wiem jedno - póki mam te marzenia, mam i nadzieję, że zdarzy się cud. Bo miłość i bliskość drugiej osoby to cud, który tak rzadko jest ceniony przez drugiego człowieka.