Lubię patrzeć na dym. Z racji tego, że z papierosów przerzucam się na elektryka, mogę robić go trochę więcej. Lubię patrzeć na tą gęsta chmurę, która wylatuje z moich płuc. Zakręca kilkanaście razy, jakby była niezdecydowana, w która stronę ma polecieć. Zanim jednak wybierze swoją drogę we wszystkich możliwych kierunkach, otula swoją delikatnością kilka przedmiotów, albo po prostu się od nich odbija, a później się rozpływa. Przestaje być widoczna, wtedy ja, żeby myślało mi się lepiej, zaciągam się ponownie. Mogę to robić w nieskończoność zanim wybiorę swoją drogę. Mam trochę trudniej niż dym, bo niestety nie mam możliwości takiej jak on, by w tym samym czasie moje kończyny mogły zmierzać na wschód, zachód, północ i poludnie, ale jakoś tak trudno się zdecydować. Chyba zazdroszczę mu trochę tej lekkości. Z drugiej strony on bardzo szybko przemija, a ja chyba jednak chce zostac tu na dluzej.
Tej lekkości można zazdrościć ale dobry wybór z tym zostaniem na dłużej, w końcu dymów można wypuścić wiele.... wiele.... wiele.... więcej razy a zostać na dłużej to i nie przeminąć....też jest miło....po co przyspieszać to co nieuniknione kiedyś tam......🌼🌼🌼