Krwotok z nosa. Który to już raz? Który raz trzymam chusteczę przy nosie? Całe szczęście, że tylko tyle. Czterdzieści minut w łazience. Nie potrafię przestać myśleć o tym, jak bym chciał być i jaka do tego przepaść. Krew przerywa mi dzień tak, jak ktoś przerywa mi życie. Jedyna różnica w tym, że ją da się zatamować byle kawałkiem papieru, a tego kogoś tylko dość sporym kawałkiem drewna. Który to już raz rozmawiam sam ze sobą? Ile razy układałem plan wszystkiego, po czym i tak nic nie wychodziło? Patrzę w lustro. To przecież nie ja! Gdyby lustra pokazywały duszę, to co widzielibyśmy na ulicy? Może nikogo? Może wątłe, przeźroczyste widma? Raz dziennie ujrzelibyśmy coś pięknego w tym kawałku szkła. Ale choć bardzo chcielibyśmy, nasze nogi nie pójdą w kierunku tego paskudnego ciała, które tą wspaniałość trzyma w sobie. Jeśli w kosmosie istnieje inna forma życia to nie chciałbym, by spotkała ludzi powszechnie uważanych za najlepszych. Pomyślcie - przylatuje kosmita, podchodzi i zagaduje do takiej pustej lansiary. Wyobrażacie sobie tą reakcję? A wyobrażacie sobie koniec świata? No właśnie. Chce mi się spać. No przecież przespałem już swoje osiem zalecanych godzin. Może to przez stratę krwi? Nie wiem. A może to ta niechęć do 90% tego świata pcha mnie w galaktykę moich marzeń? Tam wszystko jest takie, jakie być powinno. Zmieniam chusteczkę. Już przestaje. Zemdlałem...
a mi się podoba jak się w to wczytać ma większy sens:) jak by było w jednym zdaniu nie czytała bym nawet bo właśnie w takich długich myślach jest dusza naprawdę fajne
Na blog z takimi wypracowaniami a nie tu (moje subiektywne zdanie), spróbuj następnym razem przekazać jednym zdaniem więcej niż w całym tym akapicie. A przynajmniej warto próbować, nie?