Kolejny raz siedziała na brzegu łóżka i płakała. Nigdy nie rozumiałam łez, a może tak na prawdę nie chciałam ich rozumieć. Smutek była dla mnie tak odległy… odizolowałam go od siebie, stworzyłam barierę nie do pokonania dla uczuć. Stałam się zimna i oschła. Już nawet nie pamiętam w jakich okolicznościach to się stało… podejrzewam jedynie że musiałam bardzo cierpieć. Czasami nawet zastanawiałam się jak to jest, ale nie mogłam sobie przypomnieć. -Czemu płaczesz? - podeszłam i zapytałam nieświadoma tego czy odpowiedź na to pytanie tak na prawdę mnie interesuje… może zrobiłam to jedynie temu, ze tak wypada. -Płaczę bo łzy przynoszą ukojenie, ulgę w smutku i cierpieniu, pomagają pogodzić się z okrutną rzeczywistością. Czasami gdy są tak bardzo złe dni jedynie one wydaja się być pocieszeniem, a jednocześnie pomagają odnaleźć w sobie uczucia. Są tak prawdziwe i szczere. Jest też rodzaj łez, które świadczą o szczęściu… moje jednak takie nie są… a Ty jesteś szczęśliwa? - Nie wiem… chyba nie…- w moim życiu nie ma uczuć więc jak mogę być szczęśliwa… (pomyślałam) Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, a był to uśmiech tak szczery, ze łamał wszelkie bariery i granice, które wytwarzają się w ludzkich sercach… jeden mały uśmiech, a tyle może zmienić… po moich policzkach popłynęły tak bardzo zapomniane przeze mnie łzy, a ich słony smak przyniósł ukojenie… -Tak jestem- odpowiedziałam - to właśnie były łzy tak długo wyczekiwanego szczęścia…
„Kolejny raz siedziała na brzegu łóżka i płakała. Nigdy nie rozumiałam łez, a może tak na prawdę nie chciałam ich rozumieć.” - początek jest najważniejszy. Jeśli spieprzysz początek, nikt nie będzie czytał. Dla mnie spaprałaś początek. Ale poczytam dalej i powytykam Ci błędy. „ Smutek była dla mnie tak odległy…” - był. „odizolowałam go od siebie, stworzyłam barierę nie do pokonania dla uczuć. Stałam się zimna i oschła. Już nawet nie pamiętam w jakich okolicznościach to się stało…” - odnoszę [...]