Kiedyś mama zawsze mi mówiła, że nieważne jak go kochasz musisz sama się o siebie troszczyć i to było dla mnie tak naturalne, że swoje marzenia zawsze stawiałam na pierwszym miejscu. On miał być wsparciem, miłością ale nie elementem bez którego całe moje życie przestaje istnieć. Marzyłam o tym aby samemu osiągnąć jak najwięcej i sama troszczyć się o swoje szczęście. I nagle ona odeszła, a z nią wszystkie moje poglądy na świat. Wszystko nagle straciło jakąkolwiek wartość. Zabawne, prawda? Myślałam, że nic mnie nie może zniszczyć, bo tak uczyła mnie mama.. i nagle zauważyłam, że wcale, a wcale nie byłam ani trochę samowystarczalna. Była moim jedynym pewniakiem w życiu i wydawało mi się to na tyle oczywiste, że przestałam to dostrzegać. Teraz nie czuję się silna, a już na pewno nie samodzielna. Pragnę tylko żeby ktoś otulił mnie ochronnym ramieniem. Chcę płakać całą noc komuś w ramię i być znowu dla kogoś całym światem.
ja miałam takiego ojca i nikt i nic nie jest wstanie go zastapić tak jak nikt nie zastąpi Tobie twojej mamy dużo sił i wsparcia ,bo ból na długo w nas zostaje.
:-( To cudownie mieć taką mamą , która służyła jako drogowskaz, dawała siłę. Jesteś cząstką jej samej, a tym samym te jej " magiczne' siły siły choć po części równiez posiadasz w sobie. pozdrawiam
Myślę, że mama kierowała Cię na dobrą drogę, wszystko inne sama sobie zawdzięczasz. Teraz tylko po prostu musisz sama sobie być drogowskazem''...uwierz potrafisz. Zanurz się w sobie. Samo życie'' Pozdrawiam