Jak Ty napiszesz, to cierpnie skóra. Pięknie. Chyba nie potrafisz inaczej. Jak na obrazie - wyobraziłam sobie obolałą twarz patrzącą z krzyża na ludzi. I było w niej tyle miłości, że zwykły śmiertelnik nie ogarnia, ale serce się mu otwiera. Zaganiany człowiek nie ma czasu na Boga.
Masz rację Sebek. Łatwo znaleźć wymówkę, albo zwalić winę za różności na Boga. Napisałam to z obserwacji. Ja akurat zawsze znajdę taki czas. I szanuję tych, co go też znajdują :-)
Każdy moment w życiu jest odpowiedni, żeby odkryć Boga w sobie. Każdy. Szukamy wymówek, bo to jest łatwiejsze, a On daje przecież tyle znaków. I czeka zawsze :)
On w cierpliwości nie ma sobie równych. Odkryć Go, to jak dotknąć jego ran i zacząć żyć, może inaczej, lepiej, szczęśliwiej. Pokochać siebie. I kochać ludzi jego miłością.
Ano, grudniowe " istoty" muszą być wyjątkowe i Bogu niejako bardziej posłuszne, może i dobra, miłości w nich więcej... wszak wygląda na to, że On pod znakiem strzelca urodzony, jak tu niektórzy :))