Kiedy widzę Twoje piękne usta, podziwiam je i chciałbym je pocałować. Kiedy oglądam Twój piękny nosek, uśmiecham się, bo słodko wyglądasz. Kiedy patrzę w Twoje oczy, widzę część Twojej duszy i to jak wspaniała jesteś. Gdy muskasz mnie swoimi miękkimi włosami, opierając głowę na moim ramieniu, nie potrzebuję już niczego więcej. Teraz, to jedyna znana mi definicja miłości, bo tylko Ciebie jedyną kocham.
Mam parę osób, które koniecznie chcą czytać wszystko co napiszę. A chęć do pisania nigdy nie zniknie. Nie u mnie. To dzięki pisaniu żyję, dzięki pisaniu zarabiam na moje gumy Orbit. Taka jest kolej mojego życia. Życia, które jest pociągiem wypadającym z torów za każdym razem kiedy spodoba mu się dziewczyna. Może kiedyś, jakaś pięknooka przestawi zwrotnicę, żebym mógł pojechać we właściwym kierunku, razem z nią, wspólnie dosypując węgla do pieca naszej lokomotywy.
Jakbym tak się zastanowił, to się nawet zbytnio nie wysilam, żeby udawać. To przychodzi tak bezwiednie, że nie myślę nawet o byciu sobą. Pamiętam kim jestem, tylko dlatego, że piszę. Pełno w tym pisaniu uczucia i wrodzonego romantyzmu, ale pozwala mi to w jakimś stopniu jeszcze rozumieć jak można być szczęśliwym z powodu działalności kilku endorfin i neuroprzekaźników.
To trochę niezdrowe. Bo maski w końcu mogą za mocno przylgnąć do twarzy. A wtedy można zapomnieć kim się naprawdę jest. Co równe jest z utratą, przynajmniej moim skromnym zdaniem, człowieczeństwa. Każdy udaje, bo na tym polegają relacje międzyludzkie. Ale po prostu nie o to chodzi w tym szalonym wyścigu zwanym życiem.
Lubię takie właśnie "lawiny". Nie dają mi one spać przez całą noc. Idę później do szkoły zaspany, zmęczony i nie mam siły udawać. Te kilka godzin mogę wtedy być sobą. Wzbudza to jednak straszne zdziwienie wśród moich znajomych i kolegów/koleżanek, którym wydaje się, że jestem wiecznie pozytywnie nastawionym, wesołym gościem z lekkim podejściem do życia.
Niby nie jest trudne, ale w końcu można trafić na coś, co jest. A wtedy spada lawina. I to właśnie ona określa człowieka. Przynajmniej tak było w moim przypadku ;)
~Bonhart Kiedy całe swoje życie udajesz kogoś kim nie jesteś, tak jak mam to w zwyczaju, nie jest to trudne. Wystarczy posłuchać nieco folku późnym wieczorem i można oddać się w ramiona melancholii. Kiedy chandra Cię dopada, możesz pisać na takie tematy bez przerwy, bo to właśnie Ci o nich przypomina, a ludzie przecież kochają wspominać.
To nie kwestia zakochania. To też nie kwestia miłości. To raczej moje endorfiny wybuchły do krwiobiegu od nadmiaru czekolady i piszę rzeczy, które są piękne dla nieświadomych, a bolesne dla mnie. To moja wyobraźnia kazała mi to napisać. Popadłem w melancholię i poczułem się człowiekiem, więc napisałem o tym co jest uważane za najbardziej ludzkie.