W pewnych etapach życia potrzebny jest nam diabeł,dąb i sowa. Potem muszą odejść. Diabeł skuszony obietnicą człowieczeństwa idzie do żony. Dąb wydaje miliony żołędzi i niecierpliwi się czy dziki przyjdą, czy wiewiórka zakica. Sowa odlatuje po mądrość i z mądrością do kolejnego w tysiąc ekologów lasu. Byli przy nas, rozmawiali, prowadzili wiele naszych chwil, a teraz musimy zostać znowu z aniołem stróżem,a to po to żeby odpowiedzieć na dłoni wyciągniętej do nas i miłości człowieczej. Potem przychodzi ta refleksja, że czas , który oddaliśmy brakowaniu było odwróceniem się od siebie i nie zauważeniem wciąż istoty naszej pielgrzymki - szczęścia.
Nie do końca tak. Na naszej drodze, zawsze stanie coś lub ktoś - naznaczone czasem... dla naszego wzrostu. Po rozum do głowy. Dla rozeznania... czasem właśnie dostajemy to, na co się upieramy.